Nareszcie sfotografowałam swoje wiosenne chusty. Skończyłam je już jakiś czas temu, ale albo aura niesprzyjała, albo aparat odmawiał posłuszeństwa. Pierwsza to znana wszystkim Kiri,
a druga to Swallowtail zrobiona z wełny skarpetkowej z Lidla, bo bardzo spodobały mi się kolory i nawet nieźle się zblokowała. Wrzosową musiałam lekko potraktować żelazkiem, ale tak jest jak się nie zna składu włóczki, ale i tak ją lubię.
A teraz spędzam czas na przeglądaniu gazet i wciąż nie mogę się na nic zdecydować, co by tu wyprodukować z zapasów...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz